Czy będziemy musieli jeść robaki? Raport C40

Redakcja NTL
NTL
09.03.2023

Dzisiaj opowiem Wam o raporcie stowarzyszenia C40. Tym, który wywołał tyle emocji – moim zdaniem całkowicie niezrozumiałych. O mięsie, ubraniach, samochodach i jedzeniu owadów. Zapraszam. 

O co chodzi z Raportem C40?

Postaram się opowiedzieć o tym w sposób pozbawiony wszelkich emocji. Choć – powiem szczerze – i mnie się zaczęło udzielać. Wciąż dziwię się, jak łatwo dajemy się wkręcić w emocjonalne dyskusje. Jestem pewien, że większość komentujących w ogóle tego raportu nie czytała. Wyciągane są najbardziej emocjonujące jego fragmenty, mocno wykoślawiające to, czym ten raport jest. Po to, by mieć kolejną okazję do politycznej walki.

Raport C40 podsumowano stwierdzeniem, że ktoś chce nam zabronić jeść mięso, jeździć prywatnymi samochodami, korzystać z samolotów oraz że nam zabroni kupować więcej niż kilka sztuk ubrań w roku. 

Walka z kryzysem klimatycznym czy ograniczenie wolności?

Kilka lat temu stowarzyszenie 100 miast z całego świata zamówiło w kilku ośrodkach naukowych, m.in. na Uniwersytecie w Leeds w Wielkiej Brytanii, raport na temat zachowań konsumenckich i ich wpływu na środowisko naturalne. Wtedy, gdy raport wydawano, nikt się nim nie interesował. Sprawa została przypomniana kilka tygodni temu. I rozpętała się polityczna i medialna burza. Tym większa, że jednym z sygnatariuszy raportu jest Warszawa.

Przedmiotem emocji jest nie tyle raport, ale raczej jakieś jego wyobrażenie. Podam przykład. Każdy intuicyjnie wie, że im mniej samochodów w mieście, tym lepsza jakość powietrza. Ale co to w praktyce oznacza? Czy zredukowanie samochodów – powiedzmy o 20% – cokolwiek zmieni? Ludzie muszą przecież jakoś dojeżdżać do pracy, a to znaczy, że będzie trzeba rozbudować system komunikacji publicznej.

Po pierwsze jednak, transport publiczny jest mniej obciążający dla środowiska, a po drugie, mniej samochodów prywatnych, to więcej miejsca na przykład na zieleń. Miejsca, które dzisiaj zajmują parkingi czy szerokie ulice. Zieleń z kolei obniża temperaturę podczas fal upałów i zmniejsza problem z nadmiarem wody, podczas intensywnych opadów. A tych mamy coraz więcej.

Przeczytaj też: Dalej mylisz pogodę z klimatem? Ocieplenie klimatu to fakt! 

Popatrzcie na tym prostym przykładzie, jak złożony jest ten problem. Wracając do pytania z początku – jak na miasto wpłynie zmniejszenie ilości samochodów o 20%? Można zgadywać. Ale póki się nie policzy, nikt nie będzie znał odpowiedzi.

Przykład drugi. Myślę, że niemal każdy zdaje sobie sprawę z tego, że nadmierna konsumpcja jest szkodliwa dla środowiska (a więc i dla nas). Że prowadzi do nadmiernego zużycia wody (a mamy jej w Polsce coraz mniej) i energii (a z nią też mamy problem). Urządzenia, których używamy, ale także ubrania, powinny być rzadziej wymieniane. Prawda? No dobrze, ale co to w praktyce ma oznaczać? I znowu, można zgadywać albo można policzyć.

I właśnie tym był ten raport. Próbą policzenia. Nie wytycznymi do zrealizowania, nie listą zobowiązań. Był próbą policzenia, jak nasz styl życia, to, co jemy, ile jemy, jak podróżujemy i czym, a także wiele, wiele więcej, wpływa na nasze środowisko.

Ile mięsa powinniśmy jeść?

Tymczasem sytuacja została przedstawiona zupełnie inaczej. Z długiej listy różnych badanych zmiennych, w publikacjach prasowych oraz w komentarzach politycznych, wyciągnięto jedzenie mięsa i nabiału, kupowanie ubrań, posiadanie prywatnego samochodu oraz podróże lotnicze. Przekaz był jasny – ktoś chce ograniczać naszą wolność, ktoś chce nam narzucić zwyczaje żywieniowe, ktoś chce nam zabronić latania na wakacje, ktoś chce odebrać prawo posiadania samochodu.

„To złamanie podstawowych zasad wolności!” – ekscytowali się niektórzy politycy i dziennikarze. No to przeanalizujmy to na przykładzie mięsa. Statystyczny Polak zjada około 80 kilogramów mięsa rocznie. To mniej więcej tyle, ile wynosi średnia europejska i ponad 2 razy więcej niż średnia światowa.

Instytucje naukowe, organizacje zajmujące się zdrowiem rekomendują, by ilość mięsa w diecie ograniczać, bo tak jest po prostu zdrowiej. Międzynarodowa Organizacja Zdrowia (WHO) rekomenduje, by jego ilość nie przekraczała 30 kilogramów na rok, a zgodnie z zaleceniami Światowego Funduszu Badań nad Rakiem nie powinna przekraczać 25 kilogramów.

Jak na tym tle wyglądają wartości wskazane w raporcie zamówionym przez C40? Nie wyglądają wcale, bo ten raport nie odpowiada na pytanie, ile mięsa powinniśmy jeść, żeby było zdrowo. Ten raport to symulacja odpowiadająca na pytanie, jaki wpływ na środowisko miałoby miasto, którego mieszkańcy jedliby 16 kilogramów mięsa rocznie, a jaki miasto, którego mieszkańcy nie jedliby mięsa wcale.

To nie rekomendacja dietetyczna czy medyczna, tylko próba pokazania, jaki wpływ na środowisko ma jedzenie bądź niejedzenie mięsa. Co więcej, wcale nie trzeba sięgać po raport napisany na zamówienie C40. Wystarczy zajrzeć na stronę internetową polskiego Ministerstwa Środowiska i Klimatu, by dowiedzieć się, że redukcja ilości jedzonego mięsa jest korzystna dla środowiska.

Ograniczyć marnotrawstwo

Autorzy raportu wyraźnie zaznaczają, że problem nieracjonalnego i niezrównoważonego zużywania zasobów jest skomplikowany. Pokazują, że chodzi nie tyle o zmniejszenie konsumpcji, a o zmniejszenie marnotrawstwa (szczególnie w niektórych przypadkach).

W Unii Europejskiej mniej więcej połowa jedzenia jest marnowana. Nawet bez zmiany zwyczajów żywieniowych, a jedynie zmieniając zwyczaje zakupowe, jesteśmy w stanie bardzo dużo zrobić. W raporcie bardzo dużo miejsca poświęcono poprawieniu wydajności produkcji czy lepszemu wykorzystaniu materiałów podczas produkcji.

Pisano w nim także o konieczności wpłynięcia na producentów sprzętu elektronicznego oraz producentów samochodów, by ich wyroby były bardziej trwałe. Przecież dzisiaj konieczność wymiany wielu sprzętów nie wynika z ich obiektywnego starzenia się, tylko ze starzenia zaprojektowanego. Po to, żebyśmy my, konsumenci, byli zmuszeni do częstszych zakupów.

To też Cię zainteresuje: Codzienne katastrofy ekologiczne – skutki zanieczyszczenia środowiska dla zdrowia człowieka

Jak ma to wpływanie na producentów wyglądać? Raport tego nie podaje, bo nie jest listą zadań do wykonania. Jest listą zdefiniowanych problemów oraz próbą wyliczenia, co by te problemy choć częściowo rozwiązało. Jednym ze sposobów na ograniczenie ruchu samochodowego w miastach jest wybudowanie sprawnej komunikacji publicznej. Czy nie tego chcieliby mieszkańcy miasta?

Tyle tylko, że te wątki, które przecież nas, klientów (i nasze kieszenie), chronią, w ogóle w tej emocjonalnej dyskusji się nie pojawiają. Jak mantrę powtarza się tylko to, że ktoś chce ograniczać naszą wolność przez zakaz spożywania mięsa czy zakaz poruszania się samochodami. A to jest mocno wykoślawiony obraz całego raportu. 

Czy będziemy jeść robaki?

W raporcie słowa też nie ma o jedzeniu owadów. Skąd się one zatem wzięły w tej dyskusji? Na początku stycznia tego roku Komisja Europejska dopuściła do użytku na rynku europejskim białko pochodzące od jednego z rodzajów świerszczy. W latach wcześniejszych dopuściła białko pochodzące od kilku innych gatunków owadów (np. w 2021 z larwy mącznika młynarka). 

Wtedy, gdy kolejne gatunki owadów dopuszczano, temat białka owadziego nie wywoływał emocji, nie pojawiał się ani w polskiej prasie ani podczas debat politycznych. Aż do teraz, gdy sklejono go z raportem zamówionym przez C40. Wystarczyło napisać, że chcą nam zabronić jedzenia mięsa i będą zmuszali do jedzenia robaków. Lawina ruszyła.

A tymczasem półprodukty wytwarzane z owadów w naszym pożywieniu są stosowane od dawna. Co więcej, polski rząd wydał już kilka milionów złotych na badania nad ich wprowadzeniem do diety. Dlaczego? Bo są zdrowe, a w produkcji wymagają nieporównywalnie mniejszych zasobów (wody, energii czy powierzchni) niż białko, którego źródłem są świnie czy krowy.

Autorzy raportu jasno piszą, że ich symulacje są uśrednione i mają wartość tylko jako początek do rozmowy, jako pokazanie zależności pomiędzy naszym stylem życia a jego wpływem na środowisko. Jasno piszą też, że w konkretnych wyliczeniach musi być brany pod uwagę „kontekst lokalny”. To dość oczywiste, że inaczej na środowisko naturalne wpływa Warszawa, a inaczej miasta w Indiach czy Ameryce Południowej. 

Autorzy podkreślają także, że nie wolno wprowadzać żadnych zmian bez zgody społeczeństwa, bo niesprawiedliwe rozwiązania najbardziej uderzają w najbiedniejszych. No ale tych wątków też na próżno szukać w publikacjach prasowych czy wypowiedziach polityków. Być może wcale nie czytali tego raportu? A może czytali, ale są mistrzami w podgrzewaniu emocji i mówią tylko to, co temperaturę podniesie? 

Zobacz również

Podcasty NTL