Zanieczyszczenie Odry – co o tym wiemy?

Tomasz Rożek
T. Rożek
16.08.2022

W momencie, gdy publikuję ten materiał z Odry wyłowiono już ponad 100 ton śniętych ryb. Wiele z nich jest w stanie rozkładu. Faktów, takich niepodważalnych, na temat zatrucia Odry jest naprawdę niewiele. Ale nawet te są szokujące. 

Zatrucie Odry – problem nie od dziś znany

Historia niestety się powtarza. Kilka lat temu Najwyższa Izba Kontroli wydała raport na temat zanieczyszczenia Odry. Śnięte ryby pojawiają się w tej rzece od lat. W raporcie napisano, że Inspekcja Ochrony Środowiska w sposób niewystarczający ocenia jakość wód w rzekach, a jej działania na rzecz poprawy ich stanu nie są w pełni skuteczne. Pisano także, że Brak Polityki Wodnej sprzyja zjawisku „rozmycia” kompetencji i odpowiedzialności.

Do dzisiaj niewiele się zmieniło. Monitoring nie działa, stacji jest za mało, systemy nie domagają, procedury, chociażby te związane z alarmowaniem są zatkane, a lokalne układy każą raczej odwracać głowę od zanieczyszczających środowisk. Mówił o tym ostatnio w jednym z wywiadów prof. Mariusz Czop z Wydziału Geologii, Geofizyki i Ochrony Środowiska Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.

Chaos informacyjny

Zacząłem od tego, że w sumie niewiele wiadomo. Jak to możliwe, że w świecie szybkiego obiegu informacji tak trudno ustalić fakty? Ja bym powiedział, że to właśnie szybki obieg informacji powoduje, że trudno ustalić fakty. Pojawia się jakaś sytuacja i zaczyna się hałas. Najgłośniej krzyczą politycy. Najczęściej w ogóle nie ogarniają problemu, ale krzyczą. Wymyślają, mylą fakty, spychają winę na innych i oskarżają przeciwników, bo uważają, że to jest właśnie robienie polityki. Nie, to robienie szumu, który utrudnia dochodzenie do prawdy.

Zobacz też: Śmiercionośne żniwo upałów

W drugim rzędzie są dziennikarze, którzy często zamiast sprawdzić, potwierdzić, te często pozbawione sensu i podstaw stwierdzenia przekazują dalej. Bo musi być na „już”, bo musi być „na teraz”, żeby algorytmy zdążyły temat podbić, póki jeszcze ludzie klikają i interesują się tematem. Często takie postępowania wymagają szefowie czy właściciele mediów.

Najciszej słychać tych, którzy na sprawie naprawdę się znają. Trzeba sporo wysiłku, żeby ich głos dosłyszeć. Czasami jest on zniuansowany, czasami pełen niepewności. Ta niepewność nie świadczy jednak o braku kompetencji, przeciwnie, właśnie świadczy o kompetencjach i odpowiedzialności za słowo. No ale to się nie klika, dlatego jest najsłabiej słyszalne. 

Co wiemy na temat katastrofy ekologicznej na Odrze?

Pierwsze informacje o śniętych rybach w Odrze pochodzą jeszcze z lipca. Trudno powiedzieć jaka była wtedy skala tego zjawiska, bo… służby, które są odpowiedzialne za monitoring rzeki, o ile te zgłoszenia sprawdziły, nie podzieliły się wynikami kontroli. Wtedy nie poinformowano o sprawie instytucji wyższych instancji. Być może uznano, że ryby padły z powodu niskiego stanu wody i wysokiej temperatury? 

Sprawa na dobre wybuchła dopiero 2 tygodnie po pierwszych zgłoszeniach. Dopiero wtedy zaczęto ostrzegać mieszkańców nadodrzańskich terenów, żeby nie kąpali się w rzece, żeby nie pobierali z niej wody i żeby nie łowili w niej ryb.

Wiemy, że katastrofa ekologiczna z jaką mamy do czynienia ma potężne rozmiary. Dzisiaj od Oławy do ujścia rzeki do Zalewu Szczecińskiego, a więc i Bałtyku znajdowane są ogromne ilości śniętych ryb.

Co ustalono

Wiemy, że niektóre parametry wody były wtedy poza normą. 10 sierpnia, Główny Inspektorat Środowiska wskazywał na trzy parametry, na poziom natlenienia, pH i przewodność. Równocześnie stwierdzono, że w żadnej z próbek wody z Odry nie odnaleziono mezytylenu. Wcześniej mówiono, że to właśnie ten związek chemiczny jest źródłem katastrofy. Mezytylen to związek silnie trujący, który jest wykorzystywany do produkcji barwników. Trzy dni po tym oświadczeniu ukazały się wyniki Państwowego Instytutu Weterynaryjnego. Wynika z nich, że powodem śnięcia ryb nie były metale ciężkie, w tym rtęć, ale także ołów, kadm czy arsen. Nie wykazano jednak co było tym powodem.

Wiemy, że to substancja silnie żrąca, bo ci, którzy wyławiali z rzeki ryby, mówili, że gumowe rękawiczki, które mieli na dłoniach ulegały zniszczeniu. Ci, którzy mieli kontakt z wodą bezpośrednio skarżyli się na oparzenia skórne. Trudno to zweryfikować, bo gdy sprawa zaczęła być głośna, odpowiednie służby, już profesjonalnie wyposażone, nie miały takich problemów. Jak wspominałem, nie ma potwierdzenia, że za katastrofę odpowiedzialne są związki rtęci. Nie tylko niemieckie, ale także polskie media twierdziły, że stężenie rtęci było tak wysokie, że wychodziło poza skalę. Strona polska twierdzi, że niczego takiego nasze badania nie potwierdziły, a minister środowiska landu Brandenburgia zdziwił się, że przypisano mu taką wypowiedź, bo niczego takiego nie powiedział.

Czy to może być sól?

Strona niemiecka wskazywała także na bardzo wysokie stężenie soli, ale nie podano o jakie sole chodzi. I tutaj dwa zdania wyjaśnienia. Sól kojarzy się z solą kuchenną, ale w chemii sole to bardzo duża grupa związków chemicznych, które są produktami reakcji kwasu z zasadą. Strona polska także wykryła duże zasolenie, ale nie ma pewności czy to ono spowodowało katastrofę, a jeżeli tak, to czy było jej jedyną przyczyną. 

Wiemy też, że nie jest prawdą, że polska strona – jak pojawiało się w mediach – po to, by zatuszować katastrofę, w ostatnich tygodniach zrzucała wody ze zbiorników retencyjnych na Odrze. Wiemy też, że woda pitna, ta, która znajduje się w kranach, w nadodrzańskich gminach jest bezpieczna. Tak twierdzą władze tych samorządów. 

Czego nie wiemy o odrzańskiej katastrofie?

Wiemy coś jeszcze. Nie dzięki dokładnym danym strony polskiej tylko niemieckiej. Z danych, do których zresztą każdy ma dostęp wynika, że gdy skażona woda dotarła do Frankfurtu nad Odrą, czyli w okolicach 7 sierpnia, wykryto drastyczny wzrost poziomu tlenu w wodzie i jego duże wahania. Koreluje to z poziomem chlorofilu. W wodzie znalazło się coś, co nie zabija roślin, bo wtedy ilość chlorofilu nie rosłaby.

A tymczasem absorbcja promieni UV na długości charakterystycznej dla chlorofilu też drastycznie wzrosła. Wzrosła też mętność wody i spadła zawartość azotu. Fluktuacje dzień – noc – pokazują, że coś, co ten tlen produkuje, żyje. Glony? Wciąż żywe ryby, które znajdowano, zdaniem niektórych zachowywały się tak, jak gdyby były poddane ekspozycji na jakieś neurotoksyny. Niektóre glony, np. sinice, gdy umierają stają się źródłem neurotoksyn. Ale czy to jest powód katastrofy? Jak wytłumaczyć informacje o smrodzie wody? Może on pochodzić nie z zanieczyszczenia tylko z rozkładających się ryb? Jak wytłumaczyć wzrost pH i przewodnictwa elektrycznego? Na te pytanie nie ma odpowiedzi. 

Potężna katastrofa ekologiczna

Wiemy, że to co stało się z Odrą, to katastrofa ekologiczna. Największą niewiadomą jest to co ją spowodowało. Nie wiemy, czy Odra została zanieczyszczona w wyniku jednorazowego zrzutu zanieczyszczeń czy też zanieczyszczano ją kilkukrotnie. W Oławie o zatruwaniu rzeki mówiono już w lutym zeszłego roku. Odkopałem materiał video – znajdziecie go w opisie do tego video – z sesji rady miasta z lutego 2021 roku, podczas tej sesji już o tym rozmawiano. Ale nic więcej z tym nie zrobiono.

Czy to możliwe, że Odra była zatruwana od lat, tylko w tym roku, z powodu niskiego stanu wody, chemikalia po prostu nie zostały rozcieńczone, a ich stężenie przekroczyło granicę, w której przyroda była sobie w stanie z nimi poradzić? Bardziej prawdopodobne wydaje się, że na zwykłe zanieczyszczenie, które zostało jak gdyby wzmocnione przez niski stan rzeki i wysoką temperaturę, nałożyło się jakieś zanieczyszczenie dodatkowe.

To Cię też zainteresuje: 5 popularnych mitów i mało znanych faktów o rekinach

Co prawda pierwsze sygnały o znajdowaniu śniętych ryb pochodzą z Oławy, co wskazywałoby na to źródło skażenia jest gdzieś w tamtej okolicy, pojawiały się także informacje, że martwe ryby znajdowano w Kędzierzynie Koźlu, czyli dużo bardziej w górę rzeki, a w marcu śnięte ryby pojawiły się w Kanale Gliwickim, sztucznym kanale, który łączy Gliwice z Odrą i kończy się właśnie w Kędzierzynie. Sprawa była głośna w marcu tego roku. Już wtedy woda w Kanale Gliwickim była nienaturalnie zielona, kwitła. Kilka dni temu poinformowano, że beczki z niezidentyfikowaną substancją wyłowiono z Odry w województwie Zachodniopomorskim, czyli kilkaset kilometrów w dół rzeki od Oławy. 

Co dalej? Konsekwencje

Ogromną niewiadomą są także środowiskowe konsekwencje tej katastrofy. Śnięte ryby, są zjadane przez inne zwierzęta, w tym bociany. Jeżeli zawierają duże ilości toksycznych chemikaliów, te zabiją także te ptaki i dostaną się do środowiska wiele kilometrów, może nawet setki kilometrów od źródła zanieczyszczenia, czyli od Odry. Ponadto zanieczyszczona rzeka, czy raczej zanieczyszczenia z rzeki przenikają do wód gruntowych, a przez nie przez dziesięciolecia będą przenikały do środowiska, do roślin i do zwierząt, które te rośliny będą jadły. Zagrożony jest Park Krajobrazowy Dolina Dolnej Odry, czyli system kanałów Międzyodrza. Jeżeli trucizna się tam dostanie, tamtejsza unikalna przyroda zostanie zniszczona. 

Źródła:

https://www.nik.gov.pl/aktualnosci/nik-o-dzialaniach-na-rzecz-poprawy-jakosci-wod-w-rzekach.html

Autor

Tomasz Rożek

Z wykształcenia jestem fizykiem, a z zawodu dziennikarzem naukowym. Od lat tworzę markę Nauka. To Lubię, a dodatkowo kieruję działem naukowym w tygodniku Gość Niedzielny i współpracuję z wieloma mediami i redakcjami. Jestem szczęśliwym tatą bliźniaków: Zuzi i Janka oraz mężem Ani.
Zobacz również
Szukamy łowców meteorytów

Szukamy łowców meteorytów

19.04.2024 6 min czytania

Podcasty NTL