DODATEK

Fascynujący Układ Słoneczny

Czy ktoś tu leci w kulki? Czyli jak powstawał Układ Słoneczny

Ramię Oriona, Bąbel Lokalny, Lokalny Obłok Międzygwiazdowy – jeśli zastanawiacie się, co to za nazwy, to wiedzcie, że napisałem Wam właśnie nasz galaktyczny adres. To elementy galaktyki Droga Mleczna, przez które podróżuje sobie stado skalistych, gazowych i lodowych kulek kręcących się wokół niespecjalnie dużej gwiazdy. Nasz Układ Słoneczny…

Układ ściągnięty z chmury

Układy planetarne mają swój początek w obłokach. Nie są to oczywiście nasze sympatyczne obłoczki widoczne na niebie, ale ogromne przestrzenie we wszechświecie, w których jest nieco więcej materii (głównie wodoru z niewielkim dodatkiem innych gazów i pyłów) niż… gdzieś obok.

Obłoki, z których rodzą się gwiazdy, należą do grupy najgęstszych z kosmicznych „chmurek”. Materii jest tam na tyle dużo, że spora część atomów wodoru nie podróżuje już samotnie, ale w parach. Mówiąc inaczej, tworzą one znane nam z Ziemi dwuatomowe cząsteczki – molekuły H2. Dlatego też takie obłoki nazywamy molekularnymi. Te kosmiczne chmury, podobnie jak nasze ziemskie, nie są jednorodne.

Ponieważ w kosmosie wszystko gdzieś pędzi, co chwilę coś się dzieje, np. wybucha, a dodatkowo mijające się obiekty oddziałują na siebie nawet na odległość, w takich obłokach tylko pozornie panuje spokój. W efekcie tego cząsteczkowego chaosu powstają kolejne lokalne zagęszczenia i w pewnym momencie sprawy w swoje ręce zaczyna brać grawitacja.

Jak zapaliło się Słońce?

Jeśli materii w danym miejscu znajdzie się na tyle dużo, że siła grawitacji okaże się silniejsza od siły ciśnienia wewnętrznego obłoku, ten zaczyna się zapadać. Pojawia się wtedy kosmiczny odkurzacz, coraz bardziej zachłanny na materię znajdującą się w jego okolicy. Wokół niego utrzymają się tylko obiekty wystarczająco szybkie, aby nie dać się do niego wciągnąć.

Tak powstaje dysk nazywamy przez naukowców protoplanetarnym, a jego zapadające się i gęstniejące centrum utworzy protogwiazdę. 4,5 mld lat temu taka właśnie sytuacja przytrafiła się naszemu obłokowi. Materii było tu na tyle dużo, że w tym grawitacyjnym zapadlisku atomy wodoru „zmuszono” do połączenia się w jądra helu. Fuzja termojądrowa, bo tak nazywamy to zjawisko, oznaczała narodziny nowej gwiazdy, naszego Słońca.

Naukowcy podejrzewają też, że udział w powstaniu naszego Układu miała śmierć wielkiej gwiazdy znajdującej się kiedyś w pobliżu obłoku. To wybuch supernowej miał wywołać podmuch, który wzburzył i skompresował materię, dając początek opisanym wcześniej procesom.



Zrozum to lepiej

Wyobraźcie sobie płat równo naciągniętego materiału – to będzie nasza przestrzeń. Za materię posłużą nam metalowe kulki. Co się stanie, gdy będziemy chcieli ustawić je na tkaninie? Nawet jeśli bardzo się postaramy, nigdy nie rozłożymy ich idealnie, a jeśli poruszymy materiałem, niektóre kulki się do siebie zbliżą.

Jeśli tkanina będzie na tyle delikatna i elastyczna, żeby kulki stworzyły w niej zagłębienia, to w miejscach, gdzie będzie ich więcej, dołek zacznie się pogłębiać i rozszerzać. Sprawi to, że kolejne kulki zaczną się do jego wnętrza staczać. Tak w bardzo dużym uproszczeniu działa to grawitacyjne zagęszczanie się materii w obłoku.

Wszystko się kręci

Słońce zgarnęło zdecydowaną większość materii ze wspomnianego obłoku. To, co pozostało w wirującym dysku, także na siebie wzajemnie wpływało. Cząstki ciągle się ze sobą zderzały, ale jeśli spotykały się obiekty podążające w podobnym kierunku i z podobną prędkością, zamiast rozpaść się w spektakularnej eksplozji na mniejsze kawałki, sklejały się ze sobą, tworząc w coraz większe obiekty.

Kamyki, głazy, niekształtne asteroidy, jądra komet… wraz z kolejnymi zderzeniami pojawiły się zalążki planet o bardzo dziwacznej nazwie – planetozymale. Te najlepiej zbierające materię stały się po jakimś czasie najpierw protoplanetami, a w końcu pełnoprawnymi planetami.

Nie wszystkim się ta sztuka udała. Sonda kosmiczna New Horizons odwiedziła na przykład planetoidę Arrokoth, która okazała się być złożoną z dwóch takich planetozymali. Na kolejne aneksje zabrakło jednak na jej drodze kosmicznego gruzu.

Jowisz zawsze naj

W części bliższej Słońcu lekki budulec w postaci wodoru, helu i wody nie był w stanie się utrzymać i został wyrzucony w dalsze rejony dysku. Z tego powodu w pobliżu naszej gwiazdy mamy do czynienia tylko z mniejszymi planetami skalistymi. Te jednak formowały się znacznie dłużej od swoich ogromnych gazowych kuzynów.

W chłodniejszych rejonach dysku (dalej od Słońca) wspomniane lekkie elementy były już w stanie opadać na powierzchnię powstających tam skalistych protoplanet. To w ten sposób powstały gazowe, a potem także lodowe olbrzymy. Pierwszą planetą naszego Układu Słonecznego był Jowisz, a kolejną Saturn. Co ciekawe, ostatnie badania wskazują, że Uran i Neptun musiały powstać bliżej Słońca, ale w wyniku grawitacyjnych turbulencji oddaliły się od niego.

Jowisz

Dziki Układ Słoneczny

Kiedy dysk zaczął zanikać, a w zasadzie nawet wtedy, gdy znikł całkowicie, nasz układ wcale nie stał się spokojnym miejscem. Kosmicznego gruzu wciąż było dużo, planet znajdowało się w nim więcej niż dziś, a te, które znamy, wyglądały inaczej. Co chwilę zdarzały się duże kosmiczne katastrofy.

A skoro o kosmicznych kolizjach mowa… Czy wiecie, że większość planet okrąża Słońce, kręcąc się wokół własnej osi jak bączki, za to Uran się wokół niego toczy (i to w dość oryginalny sposób)? Podejrzewa się, że to przewrócenie osi obrotu Urana wywołała uderzająca w niego planeta wielkości Ziemi. Oryginalny ruch Urana możecie zobaczyć na tym filmiku od NASA.

Przykładów nie musimy zresztą szukać tak daleko w Układzie Słonecznym. Uznaje się, że nasz Księżyc miał powstać z materii wyrzuconej w wyniku burzliwego spotkania się Ziemi z planetą wielkości Marsa. Tego typu zdarzenie spowodowało też wsteczny i powolny ruch obrotowy Wenus.

Są też teorie mówiące o tym, że Jowisz jest tak ogromny, ponieważ we wczesnym okresie formowania naszego układu planetarnego pochłonął sporą ilość planetozymali i protoplanet. To dzięki niemu musimy się tym, że mamy tylko osiem planet.

Ale… na Jowisza nie ma się co gniewać. Jego potężna grawitacja do dziś chroni Ziemię przed nadmiernym bombardowaniem jej przez komety i asteroidy. To ten gazowy olbrzym jest jednym z czynników, dla których nasza piękna planeta jest tak dogodnym miejscem do życia.

Autor: Krzysztof Kurdyła

Zbuduj swoją sondę i Układ Słoneczny

Twoja własna sonda

Plik do pobrania znajdziesz 👉TUTAJ.

To będzie Ci potrzebne:

  • nożyczki
  • klej
  • kredki
  • 3 papierowe słomki do napojów
  • wydrukowany na sztywnym papierze model sondy

Jak złożyć sondę? Zobacz instruktaż 👇.

Twój Układ Słoneczny

Plik do pobrania znajdziesz 👉TUTAJ.

To będzie Ci potrzebne:

  • nożyczki
  • klej
  • kredki
  • wydrukowany na sztywnym papierze model Układu Słonecznego

Jak złożyć Układ Słoneczny? Zobacz instruktaż 👇.

Ciekawostki o planetach Układu Słonecznego

Merkury

  • Jest najmniejszą planetą w naszym Układzie Słonecznym – tylko nieznacznie większą od ziemskiego Księżyca.
  • Nie ma swoich księżyców.
  • Ma rzadką atmosferę.
  • Dzień trwa na Merkurym bardzo długo. Planeta potrzebuje 59 ziemskich dni na 1 pełny obrót.

Wenus

  • Rozmiarem i strukturą przypomina Ziemię.
  • Bardzo wolno obraca się wokół własnej osi – 1 dzień na Wenus to aż 243 ziemskie dni!
  • Okryta jest grubymi, toksycznymi chmurami kwasu siarkowego.
  • Obraca się wokół własnej osi, ale do tyłu. To znaczy, że Słońce wschodzi na zachodzie i zachodzi na wschodzie – odwrotnie niż to, co widzimy na Ziemi.

Ziemia

  • Jako jedyna planeta w Układzie Słonecznym ma na swojej powierzchni wodę w stanie ciekłym.
  • Jako jedyna nie została nazwana na cześć greckich lub rzymskich bogów i bogiń.
  • Bada ją z góry wiele statków kosmicznych.
  • Jest największą z czterech planet najbliższych Słońcu.

Mars

  • Wykonuje pełny obrót wokół Słońca (rok w czasie marsjańskim) w ciągu 687 ziemskich dni.
  • Nazywany jest Czerwoną Planetą, gdyż minerały żelaza w marsjańskiej glebie utleniają się lub rdzewieją, co powoduje, że i gleba, i atmosfera wyglądają na czerwone.
  • Ma 2 księżyce o nazwach Phobos i Deimos.
  • To jedyna planeta, na którą ludzie wysłali łaziki, by ją badały.

Jowisz

  • Jest największą planetą w Układzie Słonecznym – ponad 2 razy masywniejszą niż wszystkie inne planety razem wzięte.
  • Wielka Czerwona Plama Jowisza to gigantyczna burza większa niż Ziemia.
  • Ma ponad 75 księżyców.
  • Ma pierścienie, ale są one zbyt nikłe, by dobrze je widzieć.

Saturn

  • Bardzo możliwe, że ma ponad 80 księżyców! Znamy 53 z nich, a 29 oczekuje na potwierdzenie ich odkrycia.
  • Gdy Galileusz zobaczył go po raz pierwszy przez teleskop, pomyślał, że patrzy na 3 planety lub planetę z uchwytami. Wszystko przez pierścienie.
  • Ma pierścienie – złożone z kawałków lodu i skał.
  • Można go zobaczyć bez zaawansowanych teleskopów.

Uran

  • Podobnie jak Wenus, Uran obraca się w przeciwnym kierunku niż większość planet.
  • Jest otoczony zestawem 13 pierścieni.
  • Obraca się na boku.
  • Został odkryty w 1781 roku.

Neptun

  • Jest na nim ciemno, zimno i bardzo wietrznie.
  • Znajduje się on ponad 30 razy dalej od Słońca niż Ziemia.
  • Ma 6 pierścieni, ale bardzo trudno je dostrzec.
  • Ma 14 księżyców.

Białe plamy

Mamy jeszcze tak wiele do odkrycia

Jak być może część z Was zauważyła, często mówi się, że naukowcy coś sądzą czy podejrzewają. Pomimo że nowoczesne komputery pozwalają nam dziś budować potężne wirtualne modele dysków protoplanetarnych, bardzo wielu rzeczy wciąż o nich nie wiemy. Każda z hipotez, które stawiają badacze kosmosu, celem poznania odpowiedzi na liczne pytania o początki Układu Słonecznego, ma w szczegółach jakieś dziury.

Niestety, mówimy tu ostatecznie o czasie, w którym nie było ani nas, ani Ziemi. Naukowcy badający te zjawiska muszą być znacznie lepszymi detektywami niż choćby taki Sherlock Holmes. Gdzie znajdują wskazówki? Najwięcej mówią nam o przeszłości protoplanetarne „wehikuły czasu”, którymi są pozostałe w naszym układzie asteroidy i planetozymale.

Bardzo obiecującym kierunkiem jest poszukiwanie egzoplanet, czyli innych układów planetarnych, ale tę przygodę dopiero zaczynamy. Na razie można powiedzieć, że ich obserwacje wprowadziły nawet nieco zamieszania. Dlaczego? Ponieważ znaleźliśmy niewiele układów choćby tylko trochę podobnych do naszego. 

Trzeba też zauważyć, że wciąż bardzo słabo poznaliśmy najdalsze rejony naszego Układu Słonecznego. Być może w Pasie Kuipera i obłoku Oorta, co do którego nawet nie jesteśmy pewni, że istnieje, znajdziemy kolejne planety? Dziwne orbity tamtejszych obiektów niektórzy naukowcy interpretują jako zniekształcone przez planetę o masie aż pięciu Ziemi.

Być może to właśnie tam kryją się kolejne podpowiedzi, które pomogą nam bardziej precyzyjnie poznać początki naszego planetarnego domu? Kto wie, może te odkrycia czekają właśnie na Was?

Zobacz kosmiczny serial o przygodach Sondy

A jeśli jesteście ciekawi, jak powstawał nasz serial i animacja poklatkowa, kliknijcie TUTAJ. Może sami stworzycie podobną z własną, papierową sondą w roli głównej? 🙂


Księżyc – nasz naturalny satelita. Co warto o nim wiedzieć?

  • Księżyc to skaliste ciało niebieskie, które krąży wokół naszej planety, obecnie w odległości około 385 tys. km. Dlaczego tak się nas trzyma? Ponieważ Ziemia jest masywnym obiektem, który tak oddziałuje na swoją kosmiczną okolicę, jak stalowa kula rzucona na mięciutki materac.
  • Jego średnica jest tylko 3,7 raza mniejsza od średnicy naszej planety. Choć w naszym Układzie Słonecznym są jeszcze większe księżyce (nasz jest na 5. miejscu), żadna ze skalistych planet aż tak dużym towarzyszem nie może się pochwalić.
  • Dlaczego widzimy cały czas tę samą stronę Księżyca? Ponieważ zawsze przekręca się o taki kąt, żeby ta sama strona „patrzyła” na naszą planetę. Możecie to zobaczyć na animacji przygotowanej przez NASA. Nasz przypadek pokazano po lewej stronie (podpisanej „Tidally Locked”). Co ciekawe, tak naprawdę nasz satelita w trakcie tej podróży trochę się „buja”, w efekcie czego widzimy z Ziemi około 60% jego powierzchni.
  • Skały księżycowe są bardzo ciemne. Oznacza to, że odbijają niewiele światła słonecznego (średnio 12%).
  • Księżyc odbija światło, a jego pozycja wobec Słońca i Ziemi się zmienia, raz widzimy całą jego tarczę, kiedy indziej tylko część, na przykład rogalik, a czasem nie znajdziemy go na niebie wcale.
  • Strona widoczna z Ziemi ma sporo kraterów, ale uwagę przyciągają głównie ogromne ciemniejsze obszary, zwane morzami księżycowymi. Nie ma tam oczywiście wody. Są to miejsca pokryte zastygłą lawą bazaltową.
Źródło: NASA

Autorem ciekawostek o Księżycu jest Krzysztof Kurdyła.

Dlaczego nie mamy zaćmienia Słońca co miesiąc?

Zaćmienie Słońca to piękny pokaz na niebie. Ma on miejsce wtedy, gdy Księżyc zasłania część lub całość tarczy naszej gwiazdy. Wyróżniamy zaćmienie całkowite lub częściowe. Gdy tarcza Księżyca przysłania Słońce w ok. 90%, robi się wyraźnie szaro.

Każdego roku mogą wystąpić przynajmniej 2 zaćmienia Słońca. Są one też widoczne z różnych obszarów kuli ziemskiej. Dlaczego nie oglądamy ich co miesiąc?

Nachylenie orbity Księżyca sprawia, że nie zrównuje się on często ze Słońcem i Ziemią. Nie powstaje wtedy cień, a więc także częste, comiesięczne zaćmienia. Aby lepiej to sobie wyobrazić, zobaczcie poniższy film. Pokazuje on, jak układa się cień Księżyca.

Źródło: NASA

Czy na Ziemi mieszkają kosmici? Te zwierzęta wyglądają jak z innej planety!

Urson amerykański

Urson amerykański
Urson amerykański fot. Wikipedia

Jest igłozwierzem zamieszkującym Amerykę Północną, lasy iglaste od Alaski po północną część Meksyku. Grzbiet tego średniej wielkości gryzonia pokrywają długie na kilkanaście centymetrów kolce. Miejscami są bardzo elastyczne i niegroźne, jednak te znajdujące się z tyłu zwierzęcia są sztywne, bardzo ostre i zakończone zadziorami, przez co z łatwością wbijają się w zwierzę, które chce zaatakować ursona.

Choć z pozoru wygląda na puszyste, niegroźne i ciekawskie zwierzątko, dzięki tym twardym kolcom potrafi się skutecznie bronić przed wiele większymi od niego drapieżnikami. W ciągu dnia urson lubi odpoczywać w norach, jaskiniach, wśród gałęzi lub w pniakach drzew, gdzie buduje sobie gniazdo. Pożywienie zdobywa raczej nocą, kiedy inne groźne dla niego zwierzęta śpią. Najchętniej zjada łyko, pączki i igły drzew iglastych.

Mały, nowo urodzony urson bardzo szybko staje się samodzielny, choć wielu rzeczy musi nauczyć się od swojej mamy.

Gwiazdonos amerykański

Gwiazdonos amerykański
Gwiazdonos amerykański fot. Wikipedia

To kuzyn kreta europejskiego. Choć jest do niego bardzo podobny, odróżnia go ciekawy szczegół budowy pyszczka, którego dobrze znane nam krety nie posiadają. Gwiazdonos, jak wskazuje jego nazwa, ma nos przypominający ruchliwą gwiazdę. Składa się on z 22 różowych wypustek, które pełnią ważną rolę w poruszaniu się i zdobywaniu jedzenia.

Zwierzę to żyje pod ziemią, gdzie kopie tunele, dlatego wzrok ma bardzo słaby (rozróżnia tylko światło i ciemność). Pomocne natomiast są dla niego słuch i węch. Gwieździsty nos pozwala zwierzęciu wyczuć pożywienie i pomaga mu w orientowaniu się w terenie podczas kopania tuneli czy omijania przeszkód. Podobnie jak kret jest zwierzęciem nocnym, ale bardzo dobrze pływa. Jego silne, masywne przednie kończyny zakończone mocnymi pazurami pozwalają mu szybko i sprawnie kopać pod ziemią. Jest w tym prawdziwym mistrzem wśród kretowatych!

Spotkać go można głównie w Ameryce Północnej, gdzie żyje na terenach podmokłych, takich jak torfowiska, bagna i podmokłe łąki. Lubi też lasy liściaste i iglaste. Żywi się głównie larwami, pierścienicami (do których należy dżdżownica), ale potrafi też upolować owady lądowe, skorupiaki, mięczaki, a nawet małe ryby. 

Nietoperz morski

Nietoperz morski

To bardzo śmieszna ryba z czerwonymi wykrzywionymi w dół ustami. Kształt jej ciała może przypominać nietoperza z rozpostartymi skrzydłami. Co ciekawe, jest rybą, która mimo posiadania płetw, nie pływa, tylko dość niezdarnie porusza się z ich pomocą po dnie.

Żywi się głównie małymi rybkami, krewetkami i kalmarami. Na zdobywanie pokarmu ma swój sposób. Zdobycz próbuje zwabić, wydzielając specjalny płyn.

Pokryta jest łuskami, wyrostkami, a na jej wyrastającym między oczami rogu można zauważyć małe włoski. Jej ubarwienie powoduje, że staje się mało widoczna dla swoich wrogów. Czerwone „usta” najprawdopodobniej wabią w okresie godowym partnera lub partnerkę. Ryby te można spotkać w okolicach wyspy Galapagos i u wybrzeży Peru.

Aksolotl meksykański

Aksolotl meksykański

Zwany też salamandrą meksykańską jest przedstawicielem płazów ogoniastych, takich jak salamandra plamista czy traszka. Aksolotl pochodzi z Meksyku, gdzie w czasach, kiedy żyli Aztekowie, uchodził za święte zwierzę (Xoloti to imię jednego z azteckich bogów – stąd wywodzi się nazwa tego zwierzątka). Jego podłużne, dochodzące nawet do 35 cm długości ciało, może mieć różne kolory. Występują osobniki różowe, złote, miedziane, szare, brązowe, białe, a nawet z niemal przezroczystą skórą.

Aksolotl żyje w wodzie, dlatego aby łatwiej było mu się poruszać podczas pływania, ma ogon zakończony płetwą i wyglądające jak pióropusze wokół głowy skrzela zewnętrzne. One oraz uśmiechnięty pyszczek z małymi czarnymi oczkami sprawiają, że zwierzątko wzbudza ogromną sympatię. Aksolotl jest bardzo interesujący pod wieloma względami. Potrafi szybko się regenerować po atakach innych zwierząt. Na jego ciele bardzo szybko goją się zranienia, oderwane kończyny odrastają, a uszkodzone skrzela potrafią się odbudować. Całe życie, a żyje ok. 15 lat, pozostaje w stadium larwalnym – nie przechodzi przemiany w dorosłego osobnika, mimo że osiąga dojrzałość płciową i może się rozmnażać.

Jest gatunkiem zagrożonym, a na wolności żyje tylko w jednym meksykańskim jeziorze – Xochimilco. Żywi się rybkami, dżdżownicami i larwami bezkręgowców.

Jaskółka morska

Jaskółka morska

Ten niewielki, mieniący się niebieskimi kolorami ślimak, zamieszkuje oceany prawie na całym świecie. Najczęściej spotykany jest jednak u wybrzeży Australii, na południu Afryki, Europy i Azji. Wyglądem przypomina małego bajkowego smoka, ale w rzeczywistości jest dość groźnym, jadowitym ślimakiem o niezwykłym kształcie i kolorze.

Ma ok. 3-4 cm wielkości, podłużny kształt z sześcioma rozgałęzionymi odnóżami, które, gdy pływa w wodzie, przypominają trochę morskie skrzydła albo niezwykłe płetwy. Dzięki szaro-niebieskiemu umaszczeniu z nieco ciemniejszymi, granatowymi liniami na grzbiecie świetnie maskuje się w wodzie.

Potrafi atakować i polować na o wiele większe od siebie meduzy i niebezpiecznego żeglarza portugalskiego. Niestraszne mu są parzydełka zwierząt pływających w oceanicznych wodach. Zjada je, a komórki parzydełkowe przechowuje w końcówkach swoich wypustek i… używa ich do obrony przed drapieżnikami.

Scotoplanes

Scotoplanes
Scotoplanes fot. Wikipedia

Nazywany też świnią morską czy strzykwą. Patrząc na zdjęcie tego zwierzęcia, trudno znaleźć podobieństwo do świni. Może tylko lekko różowawosiny kolor i zaokrąglony kształt ciała mogą wywołać takie skojarzenia?

Scotoplanes jak wiele innych strzykw jest „odkurzaczem” morskim, zbierającym muł z głębinowym dna. Żywi się organicznymi szczątkami zwierząt i roślin osiadających właśnie w mule. Ma wielkość około 15 cm i zamieszkuje głównie dna mórz i oceanów. Naukowcy domyślają się, że w poszukiwaniu pożywienia pomaga mu węch.

Ze względu na kształt nazywany też jest morskim ogórkiem. Na policzkach i grzbiecie posiada niewielkie wyrostki, które pozwalają orientować się temu zwierzęciu w przestrzeni. Co ciekawe, jego ciało pokryte jest skórą, która zawiera trującą dla innych stworzeń substancję. Dzięki temu scotoplanes nie jest łatwą zdobyczą dla innych.

Muzyka inspirowana kosmosem

Kosmos jest fascynujący nie tylko dla naukowców, ale też dla artystów i twórców. Jednym z nich był kompozytor – Gustav Holst, który stworzył utwór „The Planets”.

To jedna z najbardziej znanych suit orkiestrowych na świecie. Jej autorem jest brytyjski kompozytor, żyjący na przełomie XIX i XX wieku. „The Planets”, o którym mowa, to zbiór siedmiu trwających kilka minut części, z których każda poświęcona jest innej planecie Układu Słonecznego. Poszczególne utwory mają swój unikalny charakter, tak jak jedyne w swoim rodzaju są dane ciała niebieskie.

Co ciekawe, Gustav Holst, choć był zafascynowany kosmosem, nie skomponował tej muzyki z myślą o astronomii, a o astrologii. To znaczy, że tworząc „The Planets”, zainspirował się charakterystycznymi cechami ludzi urodzonych pod różnymi znakami zodiaku. Jednak słuchając tej muzyki, można zauważyć, że świetnie oddaje ona charakter mitycznych bogów, których imionami zostały nazwane planety.

Mars to najsłynniejszy utwór z całej suity, jest bardzo dynamiczny, szybki i zrywny. Kompozytor nadał mu takie brzmienie, aby wyrazić charakter Marsa – mitycznego boga wojny. Muzyka odzwierciedla w tej części jego siłę i zdecydowanie. Utwór Wenus jest zupełnie inny. To spokojna i piękna muzyka, która ma oddawać delikatność i romantyzm bogini. Natomiast w części Merkury usłyszeć można energiczną muzykę, która symbolizuje szybkość i ruchliwość tej planety.

Jowisz jest gazowym gigantem i muzyka Holsta odzwierciedla jej wielkość oraz potęgę. Saturn za to ma zupełnie inny klimat. Powolna, mroczna muzyka ma oddawać wiekową siłę i powagę. Uran to z kolei szybka, ale jednocześnie tajemnicza melodia, która ma ukazywać charakter tej zimnej i niegościnnej planety. Wreszcie ostatnią planetą, która pojawiła się w dziele Holsta, jest Neptun. To bardzo spokojny i subtelny utwór, który kończy całą suitę w sposób pełen tajemniczości.

„The Planets” to suita orkiestrowa, która potrafi opisać za pomocą nut charakter kosmicznych planet. Dzięki niej możliwe jest wyobrażanie sobie kosmosu. Najlepiej posłuchać jej na sali koncertowej. Utwór w całości wykonywany jest bardzo rzadko ze względu na konieczność zaangażowania dużej orkiestry i chóru.

Dzieło „The Planets” było także inspiracją dla innych artystów, m.in. dla Johna Williamsa, który zaczerpnął z niego kilka motywów przy tworzeniu muzyki do filmu „Gwiezdne Wojny”. Mars został wykorzystany w „Ataku Klonów”, a motyw z Jowisza w „Powrocie Jedi”.

W kosmosie panuje absolutna cisza. Zastanawialiście się kiedyś, jak może brzmieć cisza na Ziemi? Jeśli nie, posłuchajcie utworu pt. „4’33” – Johna Cage’a.

„4’33” to bardzo krótka nazwa, ale tytuł jest celowy i przemyślany przez kompozytora, ponieważ składa się z… ciszy! Tak, dobrze przeczytaliście. „4’33” to utwór, w którym nie ma ani jednej nuty, ani jednego dźwięku. Czym więc jest ten utwór i dlaczego jest tak ważny w historii muzyki?

Otóż „4’33” to utwór, który ma zachęcać do słuchania ciszy i otaczających nas dźwięków. John Cage uważał, że cisza jest częścią muzyki, a każdy dźwięk – czy to śpiew ptaków, czy szum wiatru, może być traktowany jak muzyka.

Wykonawca „4’33” siada przed publicznością, przygotowuje instrument (na przykład pianino), ale nie zaczyna na nim grać. Zamiast tego przez 4 minuty i 33 sekundy siedzi w ciszy, pozwalając słuchaczom skupić się na dźwiękach otoczenia.

„4’33” zostało napisane w 1952 roku i od tego czasu stało się jednym z najbardziej kontrowersyjnych utworów w historii muzyki. Niektórzy uważają go za wyraz sztuki, który skłania do refleksji nad naturą dźwięku i muzyki, a inni uważają, że to tylko żart i nie ma w nim nic wartościowego.

„4’33” stał się ikoną awangardowej muzyki i inspiracją dla wielu artystów. Nawiązania do tego utworu pojawiły się w filmach, książkach i innych dziedzinach sztuki. W 2010 roku „4’33” zostało wykonane na festiwalu Coachella przez orkiestrę filharmonii stołecznej z Nowego Jorku. W tym wykonaniu publiczność była bardzo głośna i sam dźwięk otoczenia stał się częścią utworu.

Niektórzy krytycy uważają, że „4’33” to utwór, który stawia pytania o istotę muzyki i jej granice. Czy cisza może być muzyką? Czy muzyka musi mieć dźwięk? Co ty myślisz na ten temat?

Jeśli masz ochotę posłuchać innej muzyki inspirowanej kosmosem, oto propozycje:

  • „Star Wars Suite” Johna Williamsa – to zbiór utworów, które zostały stworzone na potrzeby filmu „Gwiezdne wojny”. Muzyka jest nawiązaniem do epickich przygód w kosmosie.
  • „Interstellar Suite” Hansa Zimmera – to zbiór utworów powstałych na potrzeby filmu „Interstellar”. Muzyka jest nawiązaniem do podróży kosmicznej i eksploracji nowych światów.
  • „Atmospheres” Györgya Ligetiego – to utwór, który został wykorzystany w filmie „2001: Odyseja kosmiczna”. Muzyka ta ma bardzo abstrakcyjny charakter i oddaje nieskończoną przestrzeń kosmiczną.
  • „La création du monde” Dariusa Milhauda – to utwór, który opowiada o stworzeniu świata. Muzyka ta jest nawiązaniem do różnych kultur i stylów muzycznych.