Czy warto obecnie zażywać tabletki z jodem?

Tomasz Rożek
T. Rożek
18.10.2022

Powiatowe komendy straży pożarnej otrzymały zapas tabletek jodku potasu. To tabletki na wypadek skażenia radiologicznego. To wystarczyło, by wzbudzić lęk, a u niektórych panikę. Czytałem, że w Warszawie, a pewnie podobnie także w wielu innych miejscach, pacjenci wymuszają na lekarzach przepisywanie recept na tabletki z jodem, a w aptekach coraz trudniej kupić te preparaty z jodem, które są bez recepty. Nie wpadajcie w panikę, nie ma ku temu powodu.

Pamiętam, gdy miały miejsce awaria i pożar elektrowni w Czarnobylu. I pamiętam obrzydliwy smak Płynu Lugola. Nie wiem, czy dzisiaj temat jodu wywołuje takie emocje z powodu tamtych wspomnień, czy po prostu z lęku przed skażeniem promieniotwórczym. I pewnie emocje byłyby dzisiaj mniejsze, gdyby dystrybucji tabletek towarzyszyła jakaś kampania, jakieś wytłumaczenie, po co się to robi i jak te tabletki działają.

Tabletki z jodem – w jakim celu się je stosuje?

Tabletki jodku potasu są rozdawane wtedy, gdy zwiększa się ryzyko zagrożenia radiacyjnego. Decyzję o tym, by zapas tabletek jodku potasu z magazynów centralnych przenieść do powiatowych podjęto kilka tygodni temu podczas walk o elektrownię jądrową na Zaporożu, największą elektrownię jądrową w Europie. Zrobiłem wtedy o tym osobne video.

Dzisiaj z kolei tabletki z jodem łączy się z groźbą użycia broni jądrowej przez Putina. Pomijając dyskusję na temat prawdopodobieństwa jej użycia, tabletek z jodem nie stosuje się po eksplozjach bomb atomowych, tylko po awariach reaktorów jądrowych. I już tłumaczę, jak to działa.

Tabletki z jodem na promieniowanie

Jest kilkanaście izotopów jodu, ale spośród nich tylko jeden jest stabilny, czyli się nie rozpada. I w przyrodzie występuje tylko on. Do prawidłowego funkcjonowania potrzebuje go nasza tarczyca, która bez jodu nie jest w stanie wyprodukować dwóch bardzo ważnych dla funkcjonowania całego organizmu hormonów, czyli trójjodotyroniny oraz tyroksyny.

Tarczyca na bieżąco pobiera jod z otoczenia i na bieżąco produkuje z niego ważne hormony. Kłopoty zaczynają się wtedy, gdy w środowisku znajdzie się jod radioaktywny. A ten pojawia się jako produkt uboczny reakcji rozszczepienia jądra atomowego. Pojawia się on zarówno podczas eksplozji jądrowej, jak i we wnętrzu reaktora jądrowego.

To też Cię zainteresuje: Rosyjska broń chemiczna – czy jest się czego bać?

Normalnie nie wydostaje się poza reaktor, ale jeżeli dojdzie do awarii, może – razem z innymi radioaktywnymi izotopami – się wydostać. Gdy tak się stanie, tarczyca zacznie wchłaniać, magazynować i produkować z takiego radioaktywnego jodu hormony, które następnie są rozsyłane po całym organizmie. Jest to bardzo groźne i łatwo może doprowadzić do nowotworu.

Tabletki z jodem – w jaki sposób działają?

Jod w tabletkach zażywa się po to by „zablokować” tarczycę. Gdy dostarczy się jej odpowiednio duży zapas jodu, to do momentu, w którym tarczyca go nie przerobi, nie będzie pobierała jodu z zewnątrz, czyli nie będzie magazynowała jodu radioaktywnego.

Zażywanie jodu w tabletkach zaleca się wtedy, gdy wiadomo, że w środowisku znajdzie się jod radioaktywny. Takich tabletek nie zażywa się na zapas czy na wszelki wypadek i trzeba bardzo uważać na odpowiednią dawkę.

Nie kupujcie w Internecie preparatów jodowych, bo nie macie pewności, co się w nich znajduje.

Nie aplikujcie sobie czy waszym bliskim Płynu Lugola (czyli wodnego roztworu czystego jodu w roztworze jodku potasu) ani jodyny (która jest roztworem jodu w alkoholu etylowym), bo to może mieć negatywne konsekwencje dla organizmu. Może to grozić nadczynnością tarczycy, wymiotami, biegunką, gorączką, stanami alergicznymi, a nawet odwodnieniem i podrażnieniem błon śluzowych gardła, przełyku czy żołądka.

Jod w tabletkach na promieniowanie – dlaczego teraz to nie ma sensu?

Żeby to blokowanie tarczycy miało sens, tabletki z jodem najlepiej zażyć na kilka godzin przed narażeniem na radioaktywny jod. Gdyby w jakimś koszmarnym scenariuszu na polskie miasta zaczęły spadać pociski jądrowe, zażywanie jodu jest już niepotrzebne, bo już za późno, by w czymkolwiek pomógł.

Co innego, gdyby doszło do awarii w elektrowni jądrowej. Zanim radioaktywna chmura dotarłaby nad Polskę, nawet w najgorszym scenariuszu minie kilka godzin. Odpowiednie systemy alarmowe wykryją zagrożenie i wtedy dopiero będzie czas na zażycie tabletek z jodem. Czy istnieje dzisiaj jakiekolwiek ryzyko, że do takiej sytuacji dojdzie? Nie, dzisiaj takie nie istnieje.

Przeczytaj też: Zaporoska Elektrownia Jądrowa pod ostrzałem – jest się czego bać?

Państwowa Agencja Atomistyki na bieżąco monitoruje sytuację i od początku wojny na Ukrainie nie było ani jednego sygnału, że wzrasta poziom promieniowania. Reaktory w zaporoskiej elektrowni są albo już wyłączone, albo będą za niedługo. Nawet gdyby na Zaporożu sprawy potoczyły się według najgorszego możliwego scenariusza, prawdopodobieństwo skażenia radioaktywnym jodem w Polsce jest w zasadzie zerowe.

Nie każda awaria elektrowni jądrowej prowadzi do powstania radioaktywnej chmury. Patrząc na różne scenariusze awarii jądrowych, szczególnie w reaktorach takiego typu jak te w Zaporożu, radioaktywna chmura to scenariusz skrajnie mało prawdopodobny. Panikowanie albo branie spraw w swoje ręce, wymuszanie na lekarzach przepisywania tabletek albo zażywanie preparatów jodowych samemu może się źle skończyć.

Tabletki z jodem – kiedy się ich nie stosuje?

Preparaty z jodem w zasadzie nie są stosowane w przypadku ataku głowicami jądrowymi, bo takie ataki z zasady są niezapowiedziane, a stabilny jod trzeba zażyć przed narażeniem na jod radioaktywny.

Przy okazji warto wyjaśnić jeszcze dwie rzeczy. Użycie broni jądrowej kojarzy się z potężnymi zniszczeniami i trwałym skażeniem ogromnego terenu. Taktyczne ładunki jądrowe mają stosunkowo niewielką moc, a skala zniszczeń po ich zastosowaniu jest porównywalna do skali zniszczeń ładunków konwencjonalnych. Nie znaczy to, że nie są groźne. Znaczy, że ich niszczycielska moc nie jest aż tak duża, jak mogłoby się wydawać.

Broń strategiczna miała na celu anihilację wszystkiego, co znajdowało się na dużym obszarze. Broń taktyczna działa jak skalpel i ma razić konkretne cele, a nie demolować całe obszary. Taktyczne ładunki jądrowe nie mają jednej określonej mocy. Są wśród nich głowice małe, które co najwyżej spowodowałyby zawalenie jednego budynku, oraz większe, które zniszczyłyby powiedzmy koszary czy jakąś instalację wojskową.

Siłą broni jądrowej jest nie tyle jej moc, co lęk, który bierze się z przekonania, że detonacja bomby zamienia miejsce, w którym do niej doszło, w radioaktywną pustynię niemal na zawsze.

Ten obraz jest jednak nieprawdziwy. Owszem, krótko po eksplozji, miejsce jest skażone, ale to skażenie dosyć szybko się zmniejsza.

Największe skażenie obserwujemy w pierwszej dobie po eksplozji, ale po pierwszym tygodniu zmniejsza się ono tysiąckrotnie. Po kilku tygodniach skażenie w zasadzie nie zagraża już ani życiu ani zdrowiu ludzi. Odbudowa miast Hiroszima i Nagasaki, jedynych miejsc, w których użyto broni jądrowej, ruszyła krótko po wojnie. Dzisiaj mieszka w nich w sumie 1,5 miliona ludzi, a promieniowanie w nich od kilku dekad nie różni się poziomem od promieniowania naturalnego.

Nie twierdzę, że użycie ładunków jądrowych to nic takiego, mówię tylko, że uważamy tę broń za groźniejszą, niż jest w rzeczywistości. I także na tym polega jej siła.

Autor

Tomasz Rożek

Z wykształcenia jestem fizykiem, a z zawodu dziennikarzem naukowym. Od lat tworzę markę Nauka. To Lubię, a dodatkowo kieruję działem naukowym w tygodniku Gość Niedzielny i współpracuję z wieloma mediami i redakcjami. Jestem szczęśliwym tatą bliźniaków: Zuzi i Janka oraz mężem Ani.
Zobacz również

Podcasty NTL